Damian Wizert: Doradcy podatkowi mówią, że Urząd Skarbowy analizuje nas w sieci, na Allegro, na Facebooku i dopóki to jest, tak przynajmniej mówią, sprzedaż Sukni ślubnej czy ubranek po dzieciach i jest to jednorazowe, to listu nie dostaniemy. Gdy mówimy o działalności, to mamy na myśli pewną ciągłość, na której chcemy zarabiać. Sprawdzałem statystyk i w zależności od roku liczba tych listów jest różna — jednego roku było to 150 tysięcy, a ostatnio już chyba tylko 22 tysiące.
Podejrzewam, że to są takie akcje, w których obserwują, co tam sobie ten Kowalski sprzedaje w internecie. Jeśli prowadzimy działalność nierejestrowaną do określonej kwoty, która w tym roku wynosi około 3200 złotych, to urząd się do nas nie przyczepi. Mamy więc sprzedaż, bo już nie sprzedajemy tylko ubranek po swoim dziecku, ale zbieramy je od wszystkich znajomych. W takim realnym przykładzie biznesu bardziej są to osoby, które nawet na grupach facebookowych, OLX-ie czy Vinted kupują odzież taniej, a potem ładniej wystawiają, lepiej opisują i sprzedają drożej.
W innych historiach o własności nierejestrowanej pojawiają się ludzie, którzy sami coś produkują. Tutaj wchodzą na przykład nadruki na koszulki, różnego rodzaju świeczki zapachowe. W zależności co chcemy sprzedać, są serwisy, do których powinniśmy się udać w pierwszej kolejności, bo tam możemy zmaksymalizować swoją sprzedaż. Im więcej kanałów mamy, tym lepiej dla nas.
Może się okazać, że w którymś momencie to, że wyjdziemy z działalności nierejestrowanej, to jest dla nas plus, bo to oznacza, że biznes nam się rozkręca.