P.P.: Oczywiście to zależy od charakteru pracy. Ja, z racji tego, że jestem pełnomocnikiem Marszałka, nie kieruję się konkretnie godzinami czasu pracy, ponieważ czasami jestem w pracy wieczorami, popołudniami, a jak ktoś do mnie dzwoni, to przecież też nie zostawię telefonu, bo uważam, że ludzie potrzebują pomocy.
Jest bardzo wiele tego typu atutów społecznych związanych chociażby z tym, że człowiek może mieć psa asystującego czy asystenta, który wspomaga osoby komunikujące się językiem migowym. Najważniejsza jest jednak chęć do pracy i to ona może zachęcić pracodawców, żeby osoby z niepełnosprawnościami zatrudniać. A dlaczego fajnie ich zatrudniać? Po pierwsze są te profity, o których rozmawialiśmy. Ważniejsze jest to, że osoby z niepełnosprawnościami często są lojalnymi pracownikami i są bardzo profesjonalnie przygotowane do swoich zadań. One oczywiście muszą być jasno określone i sprecyzowane. Jak pracodawca i taka osoba z niepełnosprawnością, na przykład intelektualną, w końcu się dogadają i zobaczą, jakie proste są te formy pomocy, to taka osoba z niepełnosprawnością intelektualną na pewno będzie oddanym, lojalnym pracownikiem.
Bardzo ważny jest aspekt społeczny, dlatego że jeżeli ludzie zaczną się angażować w życie społeczne, a widać, chociażby w naszym mieście, że tych ludzi z niepełnosprawnością jest coraz więcej, to w pewnym momencie ci ludzie sami mają taką już zajawkę tego, że może podjęliby pracę.
Jest jeszcze kwestia pułapki rentowej — jeżeli człowiek ma rentę i przekroczy pewne wskaźniki związane z zatrudnieniem, to trzeba oddawać. W środowisku osób z niepełnosprawnościami mówimy o tym już od wielu lat. Nie jest to jeszcze w żaden sposób rozwiązane, ale zakładam, że kiedyś do tego dojdzie.